poniedziałek, 17 lutego 2014

Sesja zdjęciowa

Witajcie :)
Jakiś czas temu nawiązałam blogową współpracę koleżanką ze studiów, czyli z Martuszką. Po wielu dniach planowania i czerpania inspiracji wzięłyśmy się do dzieła... Spędziłyśmy dwie noce w zimnej piwnicy (która służyła nam za studio) i tworzyłyśmy... Martuszka odpowiadała za make-up, a ja za stylizację i obróbkę zdjęć i oczywiście byłam modelką.
Pierwszą moją koncepcją był jeden makijaż w 2 wersjach - delikatnej i mocnej. Inspiracją tego pomysłu była słodka i ostra papryka  (nie chodziło o kolor).
Oto co nam wyszło!
Delikatnie
Ostro
Delikatnie


Ostro
A oto makijaże: wersja delikatna...
 
 ...oraz wersja ostrzejsza... 

Całonocne siedzenie w chłodnym piwnicznym studiu skończyło się przeziębieniem, ale chyba było warto? Jak wam się podoba? Czy lubicie takie szaleństwa?

piątek, 14 lutego 2014

Miłość czy komercja?

Witajcie...
Dzisiaj będzie z innej beczki. Z założenia to nie miał być blog o wyłącznej tematyce kosmetyczno - modowej. Dlatego chcę wykorzystać okazję i podyskutować o walentynkowym święcie...
Po pierwsze chciałam zaznaczyć, że... nie lubię walentynek...

Źródełko
...a to dlatego, iż moim zdaniem, to już nie to samo co kiedyś... Straciły na swej romantycznej atmosferze i stały się skomercjalizowanym "szałem kupowania". Bilbordy, reklamy, gazety i ulotki zarzucają nas serduszkami, czerwonym kolorem i motywami kojarzonymi z miłością. Kiedyś wystarczyło kupić komuś kwiaty, czy wino albo wysłać komuś miłosny list. A teraz trzeba się nakupować prezentów - rzeczy zupełnie niezwiązanych z romantycznością i miłością. Szczerze uważam, że nie trzeba wydawać fortuny, żeby komuś pokazać, że się go kocha i wcale nie trzeba czekać do 14 lutego, żeby komuś okazać miłość.

Źródełko
Ale z drugiej strony (żeby nie było, że tylko krytykuję) uważam, że te święto jest jednak potrzebne. Dlaczego? W dobie zabiegania, braku czasu i przepracowania, ludzie nie mają ani siły ani czau, ani nawet chęci żeby dbać o miłość. Czyli pójść na romantyczną randkę, pójść na romantyczną kolację, wziąć wspólną kąpiel przy świecach, czy nawet szeptać czułe słówka... Jednym słowem rutyna życia codziennego nas przygniata i nie pielęgnujemy uczucia jakim jest miłość. A to święto nam o tym przypomina i właściwie nas zmusza do tego! A przecież nie pielęgnowania i nie podsycana miłość gaśnie!

Żródełko
Pomimo tego, iż nie lubię komercyjnego wymiaru Walentynek, to je obchodzę :)
Przedstawie wam moje plany na walentynkowy weekend (cały, a co! Jak szaleć to szaleć).
Przede wszystkim butelka wina (wcale nie musi być drogie), a potem jakiś masaż i wspólna kąpiel... Jest ładna pogoda, więc przyda się spacer - koniecznie za rączkę :) Lubimy (wraz z lubym) spędzać czas  przy grach (ale nie na komputerze - broń boże!) - nasze ulubione, to scrabble oraz tysiąc (karciana). Ale największa "radocha" jest przy chińczyku  zachowujemy się wtedy ja dzieciaki - krzyczymy, wygłupiamy i biegamy (przegrany wykonuje karne zadanie).
A  wydatek, to tanie wino i  badyle... No i tyle... Czy ładne są moje tegoroczne badyle?


Napiszcie proszę co sądzicie o komercjalizacji tego święta? Czy również was to wkurza?
Podzielcie się także swoimi planami na Walentynki :)
Wybaczcie proszę, że tak się rozgadałam :)

czwartek, 13 lutego 2014

Pierwsze zakupy w Hebe, czyli - 40 %

Jako, że w moim mieście wreszcie otworzono cudowną drogerię Hebe, to oczywiście musiałam tam wpaść na zakupy. Ale najpierw musiałam wyrobić sobie kartę lojalnościową, aby wyłapać jak najwięcej kuszących promocji. Po długim wyczekiwaniu (około 2 tygodni) wreszcie ją przysłano, w raz z gazetką i ulotkami...


 i moja karta
Zatem wreszcie mogłam ruszyć na łowy...
Dodatkowo miałam rabat - 10 zł, który przysłali ma na maila! 

Oto co kupiłam:
- balsam do ciała Ziaja - seria z kozim mlekiem
- gruboziarnisty peeling do ciała, Joanna - o boskim zapachu malinowego syropu (przyznaję, że nie jestem obiektywna, bo mam słabość do wszystkiego co malinowe! )
- lakier do paznokci Essence colour & go nr 114, szybko schnący
 -lakier do paznokci Bell, glam wear, nr 404
- podkład Revlon, Color stay, odcień 150 Buff do cery mieszanej i tłustej, czyli to na czym mi najbardziej zależało - 40 % !!



Kilka moich spostrzeżeń na temat drogerii...
- bardzo spodobało mi się, że wszystkie cienie do powiek mają swoje testery - dzięki czemu mam pewność, że nikt nie majstrował przy cieniach, które właśnie kupuję, a jednocześnie nie muszę kupować ich w ciemno.
- wszystkie lakiery do paznokci (a przynajmniej te, które oglądałam) są zabezpieczone przed otwarciem papierową naklejką! Niech nikt się nie waży używać moich lakierów :)
- przeskok pomiędzy Rossmannem, a Douglasem - wypełnili niszę
- Pani ekspedientka pomogła mi dobrać odcień podkładu (podobnie jak w Douglasie).
- wystrój oraz przestrzeń są przyjemne dla klientów, więc aż miło jest tam kupować :)

piątek, 7 lutego 2014

Moja opinia... lakier do paznokci INGLOT nr 205

 Witajcie moje drogie :)
 Moje ostatnie posty dotyczyły tematyki karnawałowej i tym razem również skupię się na karnawale.

Chciałam wam przedstawić lakier do paznokci INGLOT nr 205 - jeden z trzech odcieni z Kolekcji Dream.
Cena około 20 zł za 8 ml.
Lakiery do paznokci to obok cieni do powiek moje ulubione produkty Inglot.
Lakiery dostępne są w bardzo szerokiej gamie odcieni, można do nich dobrać cienie do powiek. Dostępne są wersje z brokatem, perłowe, matowe...
Nie zawierają szkodliwych związków: toluen, formaldehydu, ftalanu dibutylu (DBP), kamfory.
Nie są testowane na zwierzętach.

Można go używać bezpośrednio na naturalną płytkę paznokcia ( delikatnie się mieni i nie rzuca sikę w oczy) lub na kolorowe lakiery - co uwydatnia urok opalizujących płatków. Moim zdaniem najlepiej wygląda na czarnym tle :)
Krycie:   1,   2,   3   warstw
Plusy:
+ trzyma się naprawdę długo - opalizujące płatki trzymają się naprawdę mocno,
+ opalizujące płatki nie odstają więc nic się nie haczy i nie drapie,
+ szybko wysycha,
+ bardzo wydajny,
+ adekwatna cena do jakości - w końcu renomowana firma!
+ bardzo łatwa aplikacja - wygodny pędzelek.

Minusy:
- ciężko równomiernie rozmieścić opalizujące płatki na paznokciu
- bardzo ciężko zmyć! opalizujące płatki przylepiają się ściśle do płytki paznokcia i zmywacz nie jest wstanie tam dotrzeć - trzeba je zdrapywać albo nałożyć warstwę lakieru bezbarwnego pod spód,
- dla pełnego efektu trzeba nałożyć co najmniej 3 warstwy - ale z drugiej strony można dozować efekt wedle uznania - od delikatnego po mocny.Zatem to może być zaletą.


   Z pewnością dalej będę kupować lakiery Inglot
Moja ocena: 5 / 6